PL | ENG | DE
Zygmunt Duczyński
MOSKWA - PIETUSZKI

 

RECENZJE:

Skala wielkiej wrażliwości czyli Wieniczka w podróży przez życie

OD BIELI DO CZERNI
OD ŚMIECHU DO PŁACZU
OD DELIKATNOŚCI DO WULGARNOŚCI KTÓRA STAJE SIĘ CZUŁOŚCIĄ
POWIEWY POEZJI
CHLUSTY ŚMIECHU, ABSURDU
I DRŻENIA ISTOTY PYTAJĄCEJ O BOGA
WSZYSTKO W TYM PRZEDSTAWIENIU POMAGAŁO
ABYM MÓGŁ TEGO DOŚWIADCZYĆ

"Moskwa - Pietuszki"

Ten intymny i gorzki spektakl o beznadziejności i nadziei mimo wszystko - ma w sobie tę ciemną urodę, która otwiera oczy.

Moskwa - Pietuszki jest czymś więcej niż tylko monodramem. To uderzające, dramatyczne wydarzenie, w którym poemat Jerofiejewa jest przetworzony w całej swej złożoności poprzez fizyczną obecność Jacka Zawadzkiego, jego głos, respekt dla tekstu i jego wyjątkowej zdolności perswazji, dzięki której potrafi on przekonać publiczność, ze jego podróż z Moskwy do Pietuszek i z powrotem do Moskwy jest podróżą duszy ludzkiej w stronę raju poprzez czyściec.

Uważam, że Edynburski Festiwal i Fundacja Sztuki Demarko zostały prawdziwie pobłogosławione przez występy Teatru Kana ze swoim niezapomnianym przedstawieniem.

Przedstawienie Moskwa - Pietuszki to piękna prezentacja możliwości stworzenia teatru przy pomocy nieosłoniętej żarówki, lustra, świeczki, walizki i jednego aktora. Teatr Kana ze Szczecina podtrzymuje podstawowe idee teatru ubogiego Jerzego Grotowskiego, akcentując intensywność spotkania rodzącego się pomiędzy widownia a wykonawcą (...) Aktor zaskakuje nas skalą przeżycia roli, od zabawy po drapieżność, po to, by zbliżyć się do nas, jednocześnie utrzymując dystans, jakby w obawie, że moglibyśmy nie docenię Wieni, uważając go za zwykłego pijaka. Ale my, widzowie, nie moglibyśmy się pomylić. Wienia to arystokrata duszy. Przedstawienie wyreżyserowane przez Zygmunta Duczyńskiego jest niezwykłym mikrokosmosem wirtuozerskich możliwości polskiego teatru (...) Jest magia i inteligencja w tym całkowicie wyjątkowym przedstawieniu.

Zygmunt Duczyński z powieści Jerofiejewa wyciągnął czystą, metafizyczną prawdę o człowieku, o jego słabościach, wzlotach i upadkach. Alkohol pozostał komiczną maską, pod którą ukrył się szarlatan przeznaczenia. Wienia oprowadza widza po swoim życiu jak po czyśćcowych kręgach, w których napotyka na diabła prowadzącego z nim dyskurs wartości. Jego podróż z Moskwy do Pietuszek i z powrotem odbywa się w żywych wspomnieniach. Proste rekwizyty - kwiat, świeca, walizka - zamieniają się w kobietę, dziecko, trumnę, harmonię. Przeistaczaniu temu towarzyszy pulsujący rytm podróży, który przyspiesza lub zwalnia. Cała akcja wpisana jest w ten rytm, który w końcu staje się rytmem pracy serca milknącego w momencie utraty tchu. Jedyna nad sceną żarówka gaśnie w momencie ostatniego oddechu Wieni.

Przypominam sobie co powiedział mi kiedyś przed laty, stary kanalarz, że bywa iż w starych, od lat nie wietrzonych, nie otwieranych szambach, nad warstwą ekskrementów wytrąca się kilkucentymetrowa krystaliczna substancja - to spirytus, osocze. I wtedy cała sztuka polega na tym, żeby przy czerpaniu, broń Boże, nie trącić czerpakiem podłoża, dna, bo wtedy wszystko na nic. Cały ten gówniany muł podchodzi do góry, miesza, bełta czyste z brudnym. Zadałem sobie pytanie: czy nie zmącili? Ale chyba nie... Nie zmącili.

Jeżeli jakakolwiek produkcja udowadnia, że mniej znaczy więcej, to wstrząsający jednoosobowy spektakl Moskwa-Pietuszki grany przez Teatr Kana z Polski razem z drugim ich przedstawieniem Noc w Teatrze Odyssey za pomocą minimalnej ilości rekwizytów i światła reżyser i inscenizator Zygmunt Duczyński nadaje magiczne istnienie poematowi Wieniedikta Jerofiejewa.(...) Zawadzki buduje intensywny wyraz ludzkiego bólu przefiltrowanego przez alkohol w delirium, które łączy rozbite fragmenty pamięci w dzikim mistycznym zawodzeniu.

Teatr Kana w kooperacji z Arden-2 i Odyssey Theatre Ensemble przywozi swoje dwa świetne, cieszące się zasłużoną sławą przedstawienia. Moskwa - Pietuszki(...) to monodram - Odyseja poprzez głębiny ludzkiej duszy. Przeżywając intensywnie, choć w półmroku, treść przedstawienia nigdy nie ma się pewności czy jesteśmy w obecności szaleńca, poety, pijaka czy proroka.(...) Zawadzki w swoim zapierającym dech w piersiach przedstawieniu z całą pasją, cały sobą opowiada historię, która musi być opowiedziana - jest to niczym śmiech w twarz umiarkowaniu, ku któremu aspiruje cała chłodna teatralność współczesnej sceny (...)

Widziałem przedstawienie "Moskwa - Pietuszki" według Jerofiejewa. To jest naprawdę bardzo wartościowy teatr.

"Moskwa-Pietuszki": powrót legendy

Wienieczka w podróży

ZAWADZKI wrócił. A razem z nim wróciła na scenę Teatru Kana "Moskwa-Pietuszki" Wieniedikta Jerofiejewa, jedno z legendarnych przedstawień Zygmunta Duczyńskiego. I choć od premiery minęły już 23 lata, spektakl ten nie tylko się nie zestarzał, przeciwnie - nabrał jakby dodatkowych znaczeń i wartości.

Napisałem, że Jacek Zawadzki - aktor mocno związany ze Szczecinem, Teatrem Współczesnym i Kaną właśnie - wrócił, jakby stało się to teraz, a tymczasem jego powrót ze Stanów Zjednoczonych, gdzie przebywał lat dziesięć, to sprawa sprzed miesięcy. Zawadzki zdążył w tym czasie zaistnieć w życiu kulturalnym Szczecina i przypomnieć się widzom Współczesnego (jako kapitan Ryków w "Panu Tadeuszu").

Ale mówię tu o powrocie w znaczeniu szerszym. Teatralnym i symbolicznym. Bo raz - jest to powrót do "Moskwy." - jako do przedstawienia domkniętego, uporządkowanego; a dwa - powrót z podróży - zaryzykuję tezę: podróży życia - którą Zawadzki odbył z Wienieczką, bohaterem prozatorskiego poematu Jerofiejewa.

Widziałem tę powracającą "Moskwę." właśnie przy okazji jej "domykania się"; po zakończeniu spektaklu Zawadzki ze sceny mówił o tym widzom. Wyjaśniając, że kilka wcześniejszych spektakli po powrocie grał tekstem niepełnym, odtwarzanym z pamięci głównie (scenopis się nie zachował, a "Moskwa." nie była u nas wydana), na dodatek - z pamięci zajętej w dużej mierze przez angielską wersję językową, z którą jeździł po świecie. A tego wieczoru była to już "Moskwa." w pełnym wymiarze.

A drugi powrót? Trudno o nim nie pomyśleć, widząc aktora niewidzianego tyle lat, odmienionego fizycznie, dojrzalszego o owe lata i życiowe doświadczenia, który zagrał ponoć "Moskwę." tysiące razy (!), a teraz wrócił do niej w mieście, gdzie przedstawienie powstało i skąd ruszyło w podróż po międzynarodowych festiwalach i kameralnych siermiężnych scenach miast i miasteczek. Jeśli dodać, że opowiada ono właśnie o podróży - koleją - skojarzenia podróżne narzucą się tym mocniej.

Kanwą przedstawienia jest poemat prozą - jak chyba można określić tę oniryczną opowieść osadzoną w radzieckich i rosyjskich realiach. Jerofiejew przedstawia w niej swoje alter ego, Wienieczkę wracającego z Moskwy do domu w podstołecznych Pietuszkach. Ta zwykła jazda pociągiem, w alkoholowym widzie, we wzmagającej się aurze cudowności i koszmaru zarazem, zmienia się w wędrówkę duchową, która przeistacza Wienieczkę - sowieckiego pijaczka, w którym fantazja i inteligencja idą w parze z życiowym upodleniem i klęską - w Człowieka; a jego podróż w Drogę.

Ale walorem inscenizacji Duczyńskiego było to, iż wielkie litery, których użyłem powyżej, trafiały do widza poprzez surową, by nie rzec ascetyczną, formę teatralną. Wymuszała ją po trosze maleńka uboga scena Teatru Krypta, w której w maju 1989 roku odbyła się premiera. Ale owa surowość była wpisana nie tyle w kształt, ile w ideę spektaklu. Bo choć mówi on o życiu i śmierci, Bogu i diable, to robi to bez zadęcia i wykrzykników, w półmroku, w którym aktor, używający kilku prostych wyjmowanych z małej walizki rekwizytów, porusza się na wpół sennie, a przy tym oszczędnie, jakby nieśmiało. Nawet w scenach, w których jego ciało ulega karykaturalnej transformacji, nie przekraczając granicy ekspresji.

Budzi uznanie dyscyplina, z jaką Zawadzki prowadzi Wienieczkę przez owe stacje - od Moskwy do Pietuszek (a może i z powrotem, bo realny wymiar podróży się rozmywa). Jego Wienieczka jest wprawdzie pijany, coraz bardziej odurzony wódką i wszelkimi jej pochodnymi - a raczej upojony spowiedzią życia i pogrążający się w delirium śmierci - lecz opowiada o sobie i świecie z przenikliwą trzeźwością. Ani przez chwilę nie widzimy tu "udawania pijaka". Zawadzki powściąga zresztą sceniczny temperament i nawet swego z natury mocnego, głębokiego głosu używa z umiarem.

Nie bez kozery. Stacje w "Moskwa-Pietuszki" to nie tylko podróż koleją. Język tej opowieści jest głęboko osadzony w tradycji chrześcijańskiej, a Wienieczka - Człowiek staje się Jezusem, który na swej Krzyżowej Drodze wielokroć upada, lecz podnosi się i idzie. Od stacji do stacji. Ale przewrotna to ewangelia: bo nie wiemy, czy kresem tej drogi będzie Zbawienie, czy piekło: najgorsze z piekieł, piekło naszej codzienności.

Na ile spektakl zmienił się od premiery? Cóż, to wciąż ta sama "Moskwa-Pietuszki". Może mniej wyrazista, mniej zdyscyplinowana, potykająca się o drobne błędy i niedoróbki, może inaczej rozkładająca akcenty opowieści, lecz ta sama. Jest jednak coś, co - jak sądzę - różni dzisiejsze przedstawienie od tego sprzed lat. To dzisiejsze jest jakby stonowane, wyciszone. Powiedziałbym nawet, że więcej w nim pokory. A w roli Jacka Zawadzkiego - choć jest w niej trochę scenicznej ekwilibrystyki - pojawiła się prostota i czystość wyrazu, która znamionuje największe kreacje.

Apeluję do Teatru Kana: umieszczajcie "Moskwa-Pietuszki" w repertuarze jak najczęściej! Gorąco namawiam widzów - których i tak było wielu na dotychczasowych spektaklach po powrocie - oglądajcie Zawadzkiego w tej pięknej inscenizacji! Może i nieco niemodnej z perspektywy współczesnej sceny alternatywnej, lecz stanowiącej swoisty metr z Sevres wielkiego teatru małej formy.

Biuletyn Informacji Publicznej BIP | Mapa strony | Redakcja | ©2008 Ośrodek Teatralny Kana
OŚRODEK TEATRALNY KANA - pl. św. św. Piotra i Pawła 4/5, 70-521 Szczecin | Telefon: +48 91 433 03 88 | Telefon/Fax: +48 91 434 15 61 | E-mail: info@kana.art.pl