Ćwiczenia z opisywania śwaiata

Jacek Hugo-Bader Do wnętrza Rosji.

16-17 LISTOPADA

relacja

Jacek Hugo-BaderJacek Hugo-BaderJacek Hugo-BaderJacek Hugo-BaderLIdia OstałowskaLIdia OstałowskaLIdia Ostałowska LIdia OstałowskaLIdia OstałowskaLIdia OstałowskaLIdia OstałowskaLIdia OstałowskaLIdia OstałowskaLIdia OstałowskaJacek Hugo-BaderJacek Hugo-BaderJacek Hugo-BaderJacek Hugo-BaderJacek Hugo-BaderJacek Hugo-BaderJacek Hugo-BaderJacek Hugo-BaderJacek Hugo-BaderJacek Hugo-BaderJacek Hugo-BaderJacek Hugo-BaderJacek Hugo-BaderJacek Hugo-Bader

Przepis na Baderówki.

Składniki:
1 kostka margaryny (rozpuszczamy),
1 szklanka cukru,
5 żółtek,
½ kg mąki,
ziarna słonecznika, dyni, orzechy.

Mieszamy na jednolitą masę. Do lodówki na dwie godziny. Potem robimy ciastka, koniecznie bez foremek, każde inne. Zostawiamy odciski.
Do piekarnika. 180° Około pół godziny, aż będą maiły złoty kolor.

W dniach 16 – 17 listopada 2012 r. odwiedził Szczecin Jacek Hugo – Bader.

Albo trochę więcej.
W dniach 16 – 17 listopada 2012 r. odwiedził Szczecin Jacek Hugo – Bader, autor: „W rajskiej dolinie wśród zielska”, „Białej gorączki” i „Dzienników kołymskich”. Podczas otwartych spotkań w Teatrze Kana odnotowano nadkomplety publiczności, która została uwiedziona barwnymi opowieściami znakomitego reportera.

Albo trochę inaczej.
Dziki tłum na schodach. Czuć atmosferę podniecenia. Osoba nieuświadomiona, przypadkowa, mogłaby pomyśleć, że oczekujemy popularnego aktora lub piosenkarza. Aż w końcu pojawia się On. Ale nie gwiazdorzy. Reaguje na żarty co śmielszych czytelników. Dziwi się, że jeszcze nie wpuszczono nas do środka. Gdy drzwi sali teatralnej się otwierają, stoi w wejściu i wita się z wchodzącymi. W barwny sposób mówi o swoich podróżach. Ilustruje zdjęciami. Mówiąc, nie trzyma się jednej opowieści, raczej skacze z wątku na wątek. Intuicyjnie wyczuwa czego pragnie sala. Ani razu się nie myli. Publiczność jest jego i to bez fajerwerków, popisów, kabotyństwa. Sama treść, esencja sztuki reportażu. Gotów do tego, by zaśmiać się z samego siebie. Jak wtedy, gdy zdejmując sweter wykonał dłonią ruch zaczesania włosów. Których przecież nie ma.

Ci, co mieli książki i byli gotowi stanąć w długiej kolejce po autograf, otrzymali nie tylko wpis, ale też stempel.

A mój Bader? Mam we wdzięcznej pamięci Ojca Witalisa, Redemptorystę, który co jakiś czas odprawiał mszę w moim parafialnym kościele. Uwielbiałem jego kazania. Uwielbiałem i głęboko podziwiałem. Nigdy nie było wiadomo o czym będzie mówił. Czytania były ledwie pretekstem do wygłoszenia pełnej pasji mowy, w której jeden wątek był już po chwili zastępowany kolejnym, w najlepszym razie luźno powiązanym z poprzednim. Była to jednak eseistyka w najlepszym wydaniu. Mówił o poezji, historia, wydarzeniach z jego długiego życia. Czego tam nie było. A przede wszytkim ton jego głosu, tempo, pasja, entuzjazm. Po latach odnalazłem to u Badera, podczas spotkania w Teatrze Kana.

I jeszcze coś. On kreuje taki świat, jaki odnajdywałem u Alfreda Szklarskiego. Świat widziany oczyma Tomka Wilmowskiego. Czy rozumiecie co mam na myśli? Świat, który może jest straszny, ale w którym jest nadzieja, szansa na wyjście z trudnej sytuacji. Bader, nawet jeśli opisuje nieskończenie brutalną rzeczywistość wódczanej Rosji, to daje nadzieję na szczelinę, przez którą sączy się światło.

Bardziej sprawozdawczo. Dzielił się swoimi metodami pracy reporterskiej. Zwłaszcza podczas warsztatów. Mówił o dublowaniu sprzętu. Bo coś się może popsuć, bo może zostać okradziony. Opowiadał o plecakach. Tym dużym na plecach. W nim ubrania, śpiwór. Oraz tym mniejszym na brzuchu. Tam komputer, dokumenty. Ma ze sobą scyzoryk. Nożem można zrobić niemal wszystko. Nawet zupę zjeść. Ulubiony element ubioru to kamizelka z licznymi kieszeniami. A tam upycha wszystko to, co potrzebne. Opowiadał jak był śledzony, jak chciano sabotować jego pracę. Jak podjął grę i wyprowadził milicję w pole. Ma pasek, w którym chowa pieniądze. Nagrywa. Zawsze. Potem odsłuchuje taśmy. Ma pokój, w którym pracuje. Przygotowuje się do podróży. Dokumentuje. Potem tego nie wyrzuca. Piętrzą się kartony z papierami. Wyznał, że będzie książka o kolegach z opozycji. Tytuł „Firma”. Zapowiedział, że będzie gorzko. Bo ta Polska, o którą walczyli, to nie jest ta Polska, o której marzyli. Jemu się udało. Tak o sobie mówi. Innym niekoniecznie. Alkohol. Tak, pije podczas podróży, bo go częstują. Nie może odmówić. Mówił o witalności, ciekawości świata. Zbiegach okoliczności, szczęściu. Kocha swoją rodzinę, bez nich było by ciężko. Ma do kogo wrócić. Na warsztatach poczęstowany kruchymi ciastkami własnego wypieku. Ucieszył się, że z pestkami dyni. Zaaprobował, by nazwać je na jego część Baderówkami.

Aleksander Cywiński

Refleksje po spotkaniu z Jackiem Hugo Baderem 16 i 17.11.2012.

Inicjatyw pisarskich i około- literackich w Szczecinie jest niewiele. Można uczestniczyć w regularnych warsztatach poświęconych poezji, organizowanych przez Zamek Książąt Pomorskich, można też raz do roku śledzić świeżo (2012) zainaugurowany festiwal literacki „Gryfia”. Tym cenniejszą propozycją jest cykl „Ćwiczenia z zapisywania świata-nieformalna szkoła reportażu”, realizowany przez Ośrodek Teatralny Kana. Spotkania te koncentrują się na gatunku przeżywającym ostatnio w Polsce renesans i mającym wielu znakomitych przedstawicieli, z których kilkoro zostało zaproszonych do tego projektu.

Jacek Hugo Bader znany mi był głównie z fragmentów „Dzienników kołymskich” prezentowanych w radiowej „Trójce”. Byłam ciekawa jak wygląda człowiek, którego spotkały tak niezwykłe zdarzenia na tej ziemi, tak bardzo obciążonej historią. W ciągu kilku godzin poczucie ciekawości ewoluowało, w różnej kolejności, w podziw, fascynację, a momentami nawet lekki przesyt, bez wątpienia jednak był to czas niezwykle wartościowy, spędzony bardzo intensywnie.

Spotkania z autorami odbywały się na scenie Teatru Kana. Różne są reakcje na sytuację znalezienia się samotnie w świetle reflektorów i reporterzy, choć przywykli do publicznych wystąpień, nie są tu wyjątkiem. W przypadku Jacka Hugo Badera dominowała chęć znalezienia i utrzymania kontaktu z tłumnie zgromadzoną publicznością. Ten proces ustanawiania komunikacji mógł stanowić świetną ilustrację do opowieści o oswajaniu nieznanej sobie przestrzeni. Tłem wystąpienia były slajdy z podróży (w terminologii fachowej: delegacji). Z niektórych wypływały opowieści wplatane umiejętnie w narrację autora.

Bader opowiadał o tym, jak praca reportera wpływa na życie rodzinne, o służbowym wyjeździe z synem do Chin i o tym, dlaczego nie warto podróżować po tym kraju na rowerze. O tym, w jakich okolicznościach zainteresował się Rosją, co nadal go w niej fascynuje, a także jak z tą fascynacją radzi sobie jego organizm, a w szczególności wątroba. Opowiadał o praktycznym zastosowaniu kamizelki z wieloma kieszeniami i niezwykłej użyteczności pendrive’ów. O tym, dlaczego w delegacje jeździ sam i z jakiego powodu wybrał przynależność do „gorszego” typu reporterów, czyli „tych, którzy nagrywają”. Wyjaśniał, że powrót z dwumiesięcznego pobytu na pustkowiach Rosji, tylko częściowo jest „powrotem”, gdyż w rzeczywistości to przejście do następnego etapu pracy, tego mniej atrakcyjnego: precyzyjnego opracowywania zgromadzonego materiału i mozolnego konstruowania tekstu. Przy okazji opowieści o organizacji przestrzeni-archiwum, w której Bader pisze, pojawił się wątek szczeciński w postaci braku sklepu IKEA. O istocie tej sprawy świadczy fakt, że mimowolne poruszenie tego tematu sprowokowało publiczność do kilku żartobliwych komentarzy.

Takie osobiste spotkanie z pisarzem ma wiele zalet. Można na przykład uchwycić, ku uciesze publiki, drobne ludzkie gesty, takie jak poprawianie fryzury na łysej głowie. Można zapytać o dalsze losy bohaterów książek, w literaturze faktu z reguły są to konkretne osoby. Można usłyszeć historie nie spisane, które w opowieściach sprawnego narratora mają coś z ustnego podania. Na naszych oczach (i w uszach) powstają przejmujące opowiadania, jak ta o słynnym więziennym zdjęciu Andrzeja Leppera, czy o smutnym życiu radzieckiej kosmonautki, Walentiny Tierieszkowej.

Organizatorzy zaproponowali trzy różne formy spotkania, wykład, warsztaty i spotkanie autorskie, z których każde miało własny temat przewodni. Trudno było oprzeć się wrażeniu, że podział ten wymknął się spod kontroli, bo choć sam gość być może nawet próbował trzymać się zadanego tematu, zdyscyplinowanie publiczności okazało się niemożliwe, a ona sama-nienasycona. Padały pytania o niuanse treści książek, o detale dotyczące podróży, o opinie na temat sytuacji politycznej, czy o sam warsztat pracy reportera. Wobec osobowości Jacka Hugo Badera, chaos ten nie był jednak przeszkodą, bo na pierwszy plan wysunęła się jego aura i autentyczność człowieka, który opowiada o swojej pasji. Człowieka „z krwi i kości”, „takiego jak my wszyscy”. Na drugi albo i trzeci plan schodzą rozważania, czy ta spontaniczność i ujmujący sposób bycia, to aby nie doskonale opracowane elementy strategii promocyjnej autora. Z jednej strony świat dziennikarski stolicy, sukces wydawniczy i spotkania autorskie, a z drugiej samotne łapanie stopa przy dwudziestostopniowym mrozie na pustkowiach Syberii. Przypuszczalnie Jacka Hugo Badera można spotkać gdzieś „pomiędzy”. Dzięki „Ćwiczeniom z zapisywania świata”, nam się to udało na scenie szczecińskiego Teatru Kana.

Joanna Szczepanik

 

Piątek 16.11.2012 godz. 18.00 / Teatr Kana

Wykład:
Podróż z przygodą. Samotność reportera.
(Otwarty wykład— wstęp wolny)

Sobota 17.11.2012 godz. 12.00 / Teatr Kana

Warsztat:
Koncepcja reportażu, jak uniknąć nudy.
(Zamknięte warsztaty)

Sobota 17.11.2012 godz. 17.00 / Teatr Kana

Spotkanie z autorem:
Patrzeć prosto w oczy, być czujnym.
(Otwarte spotkanie dla czytelników — wstęp wolny)

 

Jacek Hugo-Bader

fot. Tymoteusz Lekler

Jacek Hugo-Bader

Urodzony w 1957 r., reporter „Gazety Wyborczej”. Na rowerze pokonał całą Azję Środkową, pustynię Gobi, Chiny, Tybet, a jezioro Bajkał przepłynął kajakiem. Zimą 2007 roku samotnie odbył rosyjskim łazikiem podróż z Moskwy do Władywostoku, którą opisał w zbiorze reportaży Biała gorączka (Nagroda im. Arkadego Fiedlera „Bursztynowy Motyl” 2010). W 2011 roku ukazały się Dzienniki kołymskie, owoc — także samotnej — podróży na Kołymę. Jest także autorem książki W rajskiej dolinie wśród zielska, nominowanej do Nagrody Literackiej NIKE, i współautorem filmu dokumentalnego Jacek Hugo-Bader. Korespondent z Polszy. Dwukrotnie został uhonorowany nagrodą Grand Press (1999, 2003) i głównymi nagrodami Stowarzyszenia Dziennikarzy Polskich.

profil na facebooku

Autor książek:

Biała gorączka

Jacek Hugo-Bader „Biała gorączka”

Biała gorączka (obłęd opilczy) jest efektem długiego ciągu alkoholowego, nazywanego po rosyjsku zapojem. Jej objawy to bezprzedmiotowy strach, halucynacje i agresja. Postsowiecki świat opisany przez Hugo-Badera to rzeczywistość w delirium tremens… W takie obszary turyści się nie zapuszczają, nie rekomendują ich też biura podróży. To przestrzeń włóczęgów wszech maści. Świetna proza!”.

Mariusz Wilk

Dzienniki kołymskie

Jacek

„Jadę na Kołymę, żeby zobaczyć, jak się żyje w takim miejscu, na takim cmentarzu. Najdłuższym. Można się tu kochać, śmiać, krzyczeć z radości? A jak tu się płacze, płodzi i wychowuje dzieci, zarabia, pije wódkę, umiera? O tym chcę pisać. I o tym, co tu jedzą, jak płuczą złoto, pieką chleb, modlą się, leczą, marzą, walczą, tłuką po mordach… Gdy ląduję, w aeroporcie pod Magadanem czytam wielki napis: WITAJCIE NA KOŁYMIE — W ZŁOTYM SERCU ROSJI”.

Jacek Hugo-Bader

W rajskiej dolinie wśród zielska

Jacek Hugo-Bader

„Rajską doliną jest były Związek Radziecki wspominany przez bohaterów reportaży Jacka Hugo-Badera jako kraina mlekiem i miodem płynąca. Mleko było wprawdzie chudziutkie, a miód rzucano do sklepów tylko z okazji świąt państwowych. Nostalgia jednak pozostała i wyłazi wszystkimi szparami betonowych bloków na prowincji i eleganckich domów z cegły w miasteczku kosmonautów pod Moskwą.”

Sylwia Chutnik

Wydawnictwo Czarne